------------------------------------
- Możecie zatrzymać na chwilę
wóz? – spytałam, przykrywając dłonią usta.
-
Czemu? – zapytał się Kamerdyner – Jesteś blada, mdli cię?
-
Co za utrapienie – odezwał się niebieskowłosy wzdychając.
-
Mam chorobę lokomocyjną – odpowiedziałam z irytacją – chcesz żebym zwymiotowała
na ciebie?
-
Myślałem, że to przez to co zjadłaś rano – powiedział brunet śmiejąc się.
-
Ahh… nieważne, tylko szybko. Sebastian idź z nią
Tak się zaczęła moja najgorsza podróż.
~~*~~*~~
Po skończonym posiłku,
Ciel zaprosił mnie i Sebastiana do gabinetu w celu opowiedzenia szczegółów
misji. – Kolejne problematyczne zadanie, a właściwie dwa… – chłopak z opaską
rozpoczął rozmowę, a my uważnie słuchaliśmy. – Z pierwszym z nich szybko sobie
poradzimy bez problemu. Ja i Sebastian załatwimy to sami w następny piątek.
Natomiast to drugie nie będzie łatwe, i może trochę potrwać. Za dwa tygodnie
wyruszamy do Alsdorf.
- Alsdorf? – zapytałam donośnym
głosem uderzając dłońmi o biurko, przy którym siedział pan posiadłości – To w
Niemczech tak? – Dokończyłam pytanie ze wzburzeniem.
- Tak w Niemczech. Czemu się tak
burzysz – odpowiedział Ciel przeszywając mnie wzrokiem – Skąd wiesz gdzie to
jest? To bardzo małe miasto i prawie nikt o nim nie słyszał. – zapytał ze zdziwieniem.
- Poznałam po nazwie,
charakterystyczna dla tego języka. To takie dziwne, że wiem? Traktujesz mnie
jak idiotkę! - Oni uważają, że jestem głupia. Tylko dlatego, że jestem
dziewczyną. To normalne dla tych czasów, przecież dziewczyny nie maja prawa
chodzić do szkoły, mogą jedynie doszkalać się pod okiem prywatnego nauczyciela
w bardzo bogatych rodzinach. Zwykłe mieszczanki wychowuje się na kury domowe.
Współczuje kobietom w tych czasach. Nie mają prawie żadnych praw i robią za
ozdobę swojego męża, w większości przed ślubem nie widzieli się na oczy.
- Nie traktuję cię jak idiotkę!
Właściwie to…
Właśnie wpadło mi coś do głowy,
że też wcześniej o tym nie pomyślałam. – Ej Sebastian pokaż mi gdzie to jest na
mapie, ale Europy – przerwałam chłopakowi w połowie, w tej chwili liczyła się
dla mnie tylko ta mapa.
- Dobrze, ale po ci to? –
odpowiedział lokaj z lekkim zdziwieniem.
- A mnie ktoś tu słucha? Katie!
- Idziemy Sebastian! –
Powiedziałam stanowczo i wyszłam z pomieszczenia ciągnąc za sobą bruneta. –
Gdzie musimy iść?
- Do biblioteki, tam jest
mnóstwo map.
Po
trzech minutach dotarliśmy na miejsce. Nigdy nie widziałam tylu książek.
Kilkumetrowe półki, jedna na drugiej w ogromnym pomieszczeniu.
- Musieliście to kolekcjonować
od wieków – oznajmiłam zaskoczona.
- Tak, niektóre z nich mają
ponad sto lat – wymamrotał zza półek szukając odpowiedniego papieru – Znalazłem
to ta mapa. – Rozłożył ją na stole. To był dla mnie niespotykany widok,
przyzwyczaiłam się do innego rozłożenia granic. – To tutaj. – Wskazał palcem
miejsce od którego mamy się udać.
Moje
miasto, mój kraj. To nie było pokazane na schemacie. Moja ojczyzna w tym
stuleciu nie istniała. Czasami zapominam, że nie jestem u siebie, że cofnęłam
się w przeszłość. Przejechałam dłonią po obszarze, na którym kiedyś mieszkałam.
Nagle posmutniałam i poczułam ogromną nostalgię. Czym ja się przejmuje, w moich
czasach ona też znikła ze świata politycznego. Na szczęście ona dalej żyje w
sercach ludzi. Chciałabym tam wrócić, pomóc im ją odzyskać, ale za bardzo się
boję, żeby tego dokonać.
- Mogę tu zostać? Może macie
jakieś ciekawe książki.
- Lubisz czytać? – zapytał
składając papier.
- Nie bardzo, nie przepadam za
książkami. Czytam tylko niektóre, te co przypadną mi do gustu – oznajmiłam z
uśmiechem.
- Jaka tematyka cię interesuje
to pomogę wybrać.
- Poradzę sobie. Ale dalej nie
mogę zrozumieć dlaczego musimy jechać właśnie tam. – Skrzyżowałam ręce i się
naburmuszyłam.
- Aż tak nie lubisz tego kraju?
–zapytał ciągle się uśmiechając.
- Raczej języka.
- Rozumiem, ale nic na to nie
poradzisz – oznajmił a następnie zniknął za wielkimi drewnianymi drzwiami. Ja
rozpoczęłam przechadzkę pomiędzy zakurzonymi półkami w celu znalezienia
„skarbów”. O ta się może nadać. Później ją obejrzę.
~~*~~*~~
Nadszedł dzień wyjazdu. Wstałam wcześniej niż zwykle. Na dworze
pierwszy raz od wieków świeciło słońce. Podeszłam do okna, które otworzyłam w
celu wpuszczenia do pokoju świeżego powietrza. Temperatura stawiała na
swoim i nie chciała skoczyć w górę.
Ubrałam długą kremową sukienkę przepasana brązową wstążką, a na nogach znalazły
się kasztanowe botki na obcasie. Pod spód założyłam leginsy, przecież nie będę
marznąć w rajstopach. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Dopiero teraz
to zauważyłam, ale urosły mi od kiedy znalazłam się w tym świecie. Kochałam
swoje włosy i starałam się o nie dbać, a to wszystko przez matkę, która od
dziecka wmawiała mi, że „włosy są duszą kobiety”. Nauczyła mnie wszystkiego,
ale nie tego co potrzebne. Nawiasem mówiąc: nie umiem gotować, malować się, nie
jestem perfekcyjną panią domu, sprzątam raz na miesiąc. Nigdy nie dbałam o coś
takiego jak miłość, wszelkich adoratorów odrzucałam. Nie będę się oszukiwać, po
prostu mam za duże wymagania. Sebastian
o tej porze powinien robić śniadanie, jestem głodna, lepiej już pójdę.
Tak
jak się spodziewałam, stoi przy blacie szykując kanapki. Nudzi mi się, może
spróbuję się go przestraszyć. Tak jak pomyślałam tak zrobiłam. Skradłam się nie
wydając żadnych dźwięków. – AAA! – krzyknęłam wyskakując zza stołu. Kamerdyner
ani drgnął – Dzień dobry, widzę że humor dopisuję.
- Dobry – odpowiedziałam
zawiedziona na przywitanie – co ty masz oczy wkoło głowy czy co? – dodałam
siadając przy stole.
– Można tak powiedzieć – odpowiedział chichocząc.
- Co na śniadanie? Jestem głodna – oznajmiłam.
- A na co byś miała ochotę – powiedział nie przerywając pracy
ani na moment.
- Na to co jest… nudzi mi się
- Chcesz pomóc? – zapytał się uśmiechając
- Mogę, ale wolałbyś, żebym tego nie robiła – uśmiechnęłam się i
podeszłam do niego.
- A to dlaczego? – zapytał – Możesz popilnować parówek, które
się gotują i trochę posól, szczyptę nie więcej.
- Nie umiem gotować, nawet najprostsze potrawy mi nie wychodzą.
Ale zrozumiano.
Pięć minut później
-
Już są gotowe –
oznajmiłam i wyjęłam jedzenie na talerz – spróbuj – dodałam uśmiechając się
szeroko. Czekałam tylko na jego reakcje kiedy
je spróbuje.
-…
- I jak?
- Sama spróbuj.
-…
- Mówiłem, żebyś posoliła –
powiedział zachowując kamienny wyraz twarzy.
- I posoliłam
- Smakuje jakbyś wsypała tam
tonę pieprzu
- Taki już mój talent, zepsuję
każde danie jakie tylko się da – zaczęłam się śmiać sama z siebie jak i z
zaistniałej sytuacji. – Nie nadaje się do tych czasów.
- Jesteś szlachcianką? –zapytał.
Oczekiwał, że zacznę mu opowiadać o sobie. Nie ma mowy. – Kto wie. Przecież ci
już mówiłam, że nie wiem. Wiesz, że tym sposobem właśnie obraziłeś szlachtę?
- O, jednak nie jesteś taka
głupia na jaką wyglądasz – zaśmiał się szyderczo.
- ŻE CO PROSZĘ!! – krzyknęłam
oburzona. Wiedziałam, że się ze mną droczy więc odpowiedział dumnie – Znam się
na chemii, medycynie, fizyce i matematyce lepiej od ciebie Panie Najmądrzejszy,
znam też cztery języki dumnie podniosłam
głowę i czekałam na jego odpowiedź.
- A jakież to języki? –zapytał
się patrząc na mnie z góry.
- Angielski, Francuski,
Niemiecki i…
- i?
- Nieważne. – Prawie się
wygadałam muszę bardziej uważać.
- Mówiłaś, że nie lubisz
Niemieckiego.
- Bo nie lubię, głowa mnie boli
od słuchania tego.
- Rozumiem. A Angielski się nie
liczy, skoro jesteś Angielką
Co, to przedmiot z którego
najlepiej mi szło i jestem z niego dumna, wygrywałam konkursy ogólnokrajowe, a
on ma czelność tak mówić! – Nie jestem Angielką i nie pochodzę Anglii –
powiedziałam pod wpływem emocji. Po co to powiedziałam. Miałaś uważać i trzymać
język za zębami. Nie mogą się dowiedzieć. – I nawet nie pytaj bo i tak ci nie
powiem – dodałam zanim lokaj zdążył o cokolwiek zapytać.
- Z takim nastawieniem nigdy nie
znajdziesz faceta – powiedział przykładając rękę do ust w celu ukrycia śmiechu.
Nie dam się, nie będziesz tak do
mnie mówił. Ja wygram nie ty. – Wiem to – powiedziałam z uniesioną głową i
uśmiechem na twarzy – mam zbyt wygórowane wymagania – dodałam.
- Jakie jeśli mogę wiedzieć.
- Musi być wyższy tylko o głowę, być blondynem, mieć niebieskie
oczy, być miły, taktowny, wysportowany, posiadać prawko i być bogaty… - po
chwili zastanowienia dodałam - …a przede wszystkim przystojny. – Nie dało się
nie zauważyć jego dziwnego spojrzenia. – Tak wiem zostanę starą panną z kotami.
– Zaczęłam się śmiać.
- Masz piękne oczy, rzadko się zdarza, że człowiek ma dwie różne
barwy. – Podszedł do mnie, objął w pasie i zaczął wpatrywać się w nie. CO mu
tak nagle odbiło. Jeśli chcesz się czegoś o mnie dowiedzieć to nie tędy droga.
– Przypomniałam sobie, mam jeszcze jeden wymóg
- Jaki, dostosuje się – odpowiedział z dumą, jakby uważał, że
już wygrał. Czekam na twoja zdziwioną minę jak to usłyszysz. – Nie sądzę, żebyś
był w stanie to zrobić
- Dlaczego?
- Bo musi nie być tobą. – Lokaj w jednej sekundzie puścił mnie z
uścisku i stanął zdziwiony wpatrując się we mnie. Ja jedynie uśmiechnęłam się
szyderczo i wychodząc z kuchni dodałam – czekam na was w salonie. Wygrałam.
~~*~~*~~
- Już mi lepiej możemy jechać –
powiedziałam wsiadając z powrotem do powozu – wybaczcie, że musieliście na mnie czekać. I kiedy w
końcu powiecie mi co to za sprawa?
- Jak dotrzemy na miejsce to się
wszystkiego dowiesz – oznajmił hrabia stukając laską w sufit. Powóz odjechał. Mam
nadzieję że przeżyję – pomyślałam wzdychając.