czwartek, 29 stycznia 2015

Prolog~~

Biegnę... Biegnę... Cały czas biegnę... Nie wiem już co się ze mną dzieje. Uciekam i mnie łapią, potem uciekam i znowu mnie łapią, tak cały czas, bez chwili wytchnienia. 
Jest noc, na niebie świeci ogromny księżyc oświetlając rozciągające się, stare ogromne kamienice a w powietrzu unosi się lekki zapach starego miasta. Cały czas biegnę, nie mam już sił a nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Wiem tylko jedno... jeżeli się teraz zatrzymam to koniec. Wszystko mnie boli, po pliczkach ciekną mi łzy, a serce wali jak oszalałe. Nie ma takiego słowa które opisałoby moje uczucia w danej chwili. Czuję ból, strach, cała się trzęsę a jednocześnie jestem szczęśliwa gdyż udało mi się... po raz kolejny... uciekłam. Włosy mam spięte w kucyka, a raczej miałam. Nie chcę nawet patrzeć jak wyglądam. Rozczochrana, brudna, ubłocona, w podartych i zakrwawionych ubraniach. Gonią mnie a ja opadam z sił, tak właściwie to już ich nie mam, sama się sobie dziwię jak ja jeszcze mogę stać a co dopiero biec. Dlaczego właśnie w takich chwilach w mojej głowie pojawiają się obrazy z przeszłości, moja rodzina, przyjaciele, dom, kraj. Chciałabym teraz móc sobie powiedzieć "chcę już do domu"... tylko, że ja już nie mam domu ani nikogo kto by na mnie czekał. TEN ŚWIAT TO PIEKŁO! Pomimo tego ja chcę żyć. Nie ważne jak bardzo będę poraniona, mogę mieć połamane wszystkie kości i nie móc się ruszać, zrobię wszystko aby żyć. Przeżyłam tyle... biliony, tryliony razy więcej niż inni, pomimo tego ja się nie poddam. Nadal nie mogę w to uwierzyć, jak ten świat mógł się zmienić w takie piekło. Byłam zwyczajną nastolatką, która chodziła do szkoły, uczyła się oraz rozmawiała z przyjaciółmi. Pamiętam ten przeklęty dzień jakby to było wczoraj. Wszystko zaczęło się w lato gdy miałam 16 lat. Siedziałam wieczorem z rodziną na ogródku i grałam z kuzynkami w karty aż nie usłyszałyśmy jakiś wybuchów, strzelania i krzyków. Wszyscy wystraszeni pobiegliśmy zobaczyć co się stało... stało się najgorsze z możliwych... wybuchła wojna. Teraz biegnę ulicami Londynu w 1889r... Sama nie wiem jak to możliwe, wojna wybuchła w 2014r. Cofnęłam się w czasie, lecz mimo to skutki wojny cały czas mnie gonią i nie przestają. Jestem już tu miesiąc, lecz pierwszy raz mogę poczuć zapach miasta, gdyż cały czas siedziałam w czterech betonowych ścianach... aż do dzisiejszego dnia... do dnia w którym w końcu udało mi się uciec z tej pancernej klatki...

4 komentarze:

  1. WoooooW *o*
    Muszę przyznać że pozytywnie mnie zaskoczyłaś :D
    Na prawdę bardzo dobrze piszesz ;) podoba mi się to jak opisujesz emocje bohaterki :3

    Bardzo mnie zaciekawił prolog i nie mogę się doczekać co będzie dalej ^^
    Życzę weny i pozdrawiam :** :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ;-) Od razu mam większą ochotę pisać ^^

      Usuń
  2. Zaczyna się ciekawie :D Podoba mi się narracja opowiadania, dzisiaj więcej ludzi pisze w osobie trzeciej. Czekam na kolejne rozdziały! :3
    Pozdrawiam i dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! *.* Zajebiste~! To słowo najlepiej opisuje ten prolog! Te uczucia bohaterki tak genialnie opisane! Muszę przeczytać resztę! X3
    L: Wcześnie!
    Jak zwykle...^^"

    OdpowiedzUsuń